Zapraszamy do przeczytania lub posłuchania rozmowy na temat kierunku Nowy marketing. Gościem odcinka jest Szymon Głogowski – trener, konsultant do spraw marketingu i właściciel agencji reklamowej. Szymon przyznaje, że jest zafascynowany marketingiem w internecie i tworzeniem strategii dla małych i trochę większych, a przede wszystkim jest kierownikiem merytorycznym kierunku Nowy marketing.
Karolina Kulig: W waszej ofercie programowej pojawia się dużo tajemniczo wyglądających skrótów i haseł takich jak SEO/SEM, PPC, lean marketing czy growth hacking. O co właściwie chodzi w nowym marketingu?
Szymon Głogowski: To bardzo dobre pytanie. Mamy coś, co moglibyśmy nazwać starym nieformalnym marketingiem, który wszyscy znamy. Wiemy też wszyscy, że bez marketingu nie ma opcji, żeby coś działało i odkąd jesteśmy rozwiniętą cywilizacją, staramy się dotrzeć do potencjalnych klientów ze swoim komunikatem. Tym właśnie zajmuje się marketing. Pewne zasady od zawsze są ważne, czyli musimy o czymś mówić, coś pokazywać, żeby zostało to zapamiętane. Natomiast żyjemy w takich czasach, że oprócz tradycyjnych form takich jak plakat, ulotka albo herold na skrzyżowaniu, który wygłasza komunikat, mamy Internet. Internet jest medium stosunkowo młodym i bardzo szeroko wykorzystywanym w marketingu.
Na kierunku Nowy marketing skupiamy się tylko i wyłącznie na marketingu, który jest realizowany za pośrednictwem Internetu. To właśnie coś, co jest relatywnie młode, bo ulotki marketingowe wszyscy znamy i wiemy, jak wyglądają w skrzynce pocztowej. To coś nowego. Wszystkie działania w Internecie spowodowały, że trzeba było pewne rzeczy ponazywać, a te wspaniałe skróty, to określenia, z którymi będziemy musieli się osłuchać, bo dotyczą albo forów marketingowych, albo pewnych skrótów, których używamy przy komunikacji. To nie jest takie straszne, bo za skrótami, które mogą wyglądać groźnie, kryje się na przykład reklama w Google, którą wszyscy znamy z perspektywy odbiorcy. Na przykład szukając lampki do roweru, trafiam bardzo szybko na reklamę w Google, która kieruje mnie do sklepu internetowego. Z tym marketingiem, jako odbiorca oczywiście, mamy zawsze styczność, czy to za pośrednictwem mediów społecznościowych, czy za pośrednictwem artykułów blogowych, które się pozycjonują – tutaj mamy skrót SEO.
Natomiast na Nowym marketingu, staramy się, żeby te skróty były zrozumiałe dla osób, które muszą jakieś działanie marketingowe stworzyć. Wtedy rzeczywiście wchodzimy dość głęboko w temat, bo musimy nauczyć się jako marketingowcy tego jak działają reklamy w Google i na Facebooku, w jaki sposób komunikować się w social mediach, jak planować komunikację marketingową, jak sprawić, aby wpis blogowy pojawił się na pierwszej stronie wyników wyszukiwania. Tych tematów związanych z marketingiem osadzonym w środowisku Internetu jest bardzo dużo i staramy się w jak największą ilość kwestii poruszyć w toku studiów na Nowym marketingu.
Czy kandydat na ten kierunek musi doskonale znać stary marketing, czyli mieć podstawy tego jak robiło się marketing kiedyś? Czy może zacząć swoją przygodę z marketingiem, wskakując prosto w Internet i w nowy marketing?
To jest takie pytanie, na które w marketingu, podobnie jak w życiu, jest jedna odpowiedź – to zależy. To nie jest tak, że da się wskoczyć w coś, zupełnie nie wiedząc, czym jest marketing. Zakładam, że drobne zainteresowanie tematem marketingu by pomogło, bo marketing to cała psychologia związana z tym, w jaki sposób jako konsumenci się zachowują i jak do tych konsumentów dotrzeć. To jest taka dziedzina, która jest mniej więcej niezmienna. Na pewno znajomość podstawowych zasad marketingu jest pomocna i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Natomiast czy musimy też biegle poruszać się po zagadnieniach związanych z Internetem? Niekoniecznie.
Mogę powiedzieć jak wyglądali studenci kiedy ja zaczynałem nasz kierunek, nie jako kierownik merytoryczny, tylko student. Tam mieliśmy pełne spektrum. Były osoby, które dopiero zaczynały i stwierdziły, że te studia były fajne, ale na studiach w marketingu, które kończyli kilka lat temu, nie były poruszane absolutnie żadne tematy związane z marketingiem w Internecie albo były potraktowane po macoszemu. Spora część osób była zainteresowana marketingiem z prostego powodu, to były osoby z działów marketingu w mniejszych bądź większych firmach albo wręcz właściciele firm, którzy ten marketing muszą umieć. Bo jak firma nie ma marketingu, to prawdopodobnie za chwilę nie będzie firmy – tak to działa. Zdarzały się też osoby bardzo zainteresowane marketingiem, czyli takie, które interesują się wieloma aspektami marketingu w Internecie, ale chcą jeszcze mieć szerszy kontekst.
Gdybym miał określić, dla kogo jest to kierunek, to spektrum osób, które znajdą ofertę dla siebie w marketingu, jest bardzo szerokie. Na pewno znajomość marketingu pomaga i co do tego nie mam żadnych wątpliwości, natomiast na pewno też nie trzeba być specjalistą w jednej bądź wszystkich dziedzinach, o których będziemy w toku studiów mówili. Co zresztą byłoby niemożliwe, ponieważ marketing jest bardzo szerokim pojęciem również ten internetowy.
Trudno się wyspecjalizować więcej niż w jednej czy w dwóch dziedzinach, bo wiedzy jest najzwyczajniej w świecie za dużo. Spokojnie można przyjść albo świeżo po studiach, albo gdy wybieramy nową ścieżkę i chcemy mieć od razu dobre praktyki dotyczące marketingu. Możemy również rozszerzyć wiedzę, którą już posiadamy o pewne obszary marketingu, których jeszcze nie dotykaliśmy.
Ponieważ jest to rozmowa między dwoma marketingowcami, to poproszę Cię o sprzedanie mi tego kierunku. Wyobraźmy sobie, że jestem kandydatką na studia i kiedyś coś tam robiłam w Ads Managerze, więc mam pewne podstawy. Dlaczego warto szukać dodatkowej wiedzy na studiach, a nie w setkach tysięcy tutoriali i kursów, które są dostępne online?
Nie sposób się nie zgodzić, że ta wiedza jest wszędzie dostępna, natomiast z jakiegoś powodu powstały kursy, są szkoły, są książki. Zatem, idąc tym tokiem rozumowania, możemy stwierdzić, że skoro wszystko jest darmowe w Internecie, po co się edukować? To bez sensu, skoro każdy człowiek może nauczyć się wszystkiego po omacku. Szukanie wiedzy na własną rękę jest spoko i zakładam, że praktycznie każda osoba, która jest zainteresowana marketingiem, tak robi.
Zaczynamy szukając ciekawych książek, bo – uwaga – można nadal się uczyć rzeczy z książek, nadal istnieją, nawet w formie drukowanej. Trafiamy na wpisy blogowe, przeglądamy YouTube, trafiamy na listy mailingowe, wchodzimy na darmowe webinary, zapisujemy się często na pojedyncze kursy w formie online, bądź takie w formie stacjonarnej. I to wszystko ma sens, bo zdobywamy wiedzę. Ale jeżeli chodzi o całą tę wiedzę darmową, to jesteśmy w takiej dziedzinie marketingowej, która jest pełna różnego przekazu, a my nie zawsze jesteśmy w stanie jako osoby początkujące ocenić, co jest rzetelną wiedzą popartą jakimiś faktami, badaniami i dobrymi praktykami, a co jest clickbaitem. Clickbaitem będzie obietnica „zaufaj mi i wejdź na ten godziny webinar, a zostaniesz mistrzem reklamy na Facebooku”, bo tak to nie działa. Żeby być mistrzem reklamy na Facebooku, trzeba spędzić setki godzin w panelu reklamowym – tutaj nie ma drogi na skróty.
Nie mogę odpowiedzieć za każdego kandydata, co go przekona, ale wiem, co przekonało mnie. Gdy chciałem poznać dodatkowe obszary marketingu, to zrobiłem sobie prostą listę i pomyślałem: „Jest SEO, trochę ogarniam, ale brakuje mi pewnej wiedzy i przydałby mi się z tego kurs. Następnie Google Ads – ogarniam w miarę podstawy po kilku godzinach tutoriali, ale przydałby mi się z tego też kurs”. Tych dziedzin miałem naprawdę całkiem sporo.
Później spojrzałem na rozpiskę Nowego marketingu i sprawdzałem, co się zgadza. Okazało się, że tematy, które miałem na mojej długiej liście znalazły się w toku studiów Nowy marketing. Pomyślałem, że już jest nieźle. Później spojrzałem na wykładowców – ten znany, tamten znany, nawet wykładowcy są jacyś tacy fajni. Może by zaryzykować? Na dole strony jest oferta i koszt. Spojrzałem na cenę i byłem zaskoczony. Porównałem to do kosztów normalnego szkolenia z każdego zakresu. I tutaj się pojawia mem internetowy “take my money” – od razu podjąłem decyzję, że już się zapisuję.
Program studiów jest bardzo obszerny i teraz pytanie, z czym będziemy go porównywać. Czy właśnie z pojedynczymi kursami, czy może porównując go do innych podyplomówek. Ja porównałem go z kosztami kursów stricte marketingowych. To było bardzo tanie w stosunku do ilości wiedzy, którą dostajemy.
Dopiero później zrozumiałem, co jeszcze zyskuje oprócz tego. Bo jak sami się interesujemy marketingiem i zaczynamy wchodzić różne obszary tego marketingu, to się okazuje, że jest tego bardzo dużo, a my nie bardzo wiemy, jak jeden obszar wpływa na drugi.
W toku studiów uczymy studentów, w jaki sposób przeprowadzić analizę marketingową działań naszych i konkurencji. To jest oparte o pewne narzędzia, o dość czytelne i fajne schematy, aby na tej bazie stworzyć strategie. Czyli nie działać po omacku, bo ktoś powiedział, że trzeba robić SEO, więc robimy co on, a na koniec nagrywamy TikToki. Robi się wtedy bardzo dużo i słabo się to przekłada na wynik. Trzeba z tych wszystkich form marketingu umieć wybrać te, które są kluczowe. Tego właśnie uczymy. Natomiast na pewno nie jest też tak, że jesteśmy w stanie stworzyć za każdym razem specjalistę z bardzo wąskiej dziedziny. To tak niestety nie działa.
Mam jednak wrażenie, że osoba, która chce zadbać o marketing w ujęciu ogólnym, holistycznym bez znajomości podstawowych form marketingu nie będzie w stanie współpracować z zewnętrzną agencją, bo nie będzie języka porozumienia. Nie będzie też umiejętności wykorzystania poszczególnych elementów marketingu typu SEO, reklama na Facebooku, reklama w Google bądź też publikacja w social mediach w kontekście biznesowym danego przedsiębiorstwa. Nie będzie to ubrane w sensowną strategię.
Poruszyłeś parę interesujących wątków. Mówisz o znanych twarzach i osobach, które są dobrze znane. Z kim można się spotkać w salach wykładowych Collegium Da Vinci?
Najłatwiej jest to sprawdzić na stronie internetowej. Ogólnie rzecz biorąc, mamy tutaj nowy marketing, mamy Internet, który cechuje się wewnątrz bardzo dużą dynamiką. Następują zmiany w systemach reklamowych, w narzędziach i trendach, które są znaczne. Wiem to na przykładzie panelu facebookowego – kiedyś wiedziałem, gdzie klikać, a gdy coś się zmieni nagle, nie wiem, gdzie klikać. Dlatego, jeżeli chodzi o wykładowców, to wykładowca musi tutaj łączyć dwie cechy. Musi być praktykiem, bo bez tego nie da się przeprowadzić zajęć. Na przykład, nie wyobrażam teoretyka Google Ads, który nigdy nie był w panelu, bo to po prostu nie może się udać.
Z drugiej strony musi to być osoba, która jeszcze jest dobra dydaktycznie, bo nie jest łatwo z poziomu specjalisty przeskoczyć do poziomu dydaktyka. Być może znamy to ze szkoły na przykładzie matematyki – nie można powiedzieć matematykowi, że nie umie liczyć, owszem umie, ale często przekazywanie wiedzy jest dyskusyjne. Jeżeli chodzi o nazwiska – nie wymienię wszystkich, ale na przykład mamy Karola Dziedzica, który bardzo fajnie ogarnia Adsy. Mamy Katarzynę Młynarczyk z Socjomanii, która ogarnia etnografię. Jest Karolina Wójtowicz, która dba o wszystkie rzeczy strategiczne i analityczne.
Skoro mówimy o wykładowcach praktykach, o klikaniu i robieniu analiz, to trudno mi sobie wyobrazić, żeby to były zajęcia teoretyczne. Przecież nie czytacie z książek na temat tego czym są Google Ads. Collegium Da Vinci jest nastawione na praktykę. Jak ta praktyka wygląda na kierunku Nowy marketing?
Nie wyobrażam sobie książki na temat Google Ads, bo prawdopodobnie byłaby nieaktualna już w momencie wydania. To jest uzależnione od tego co mamy na danych zajęciach, bo jeżeli tematem jest reklama w Google Ads, to oczywistą rzeczą jest, że będziemy klikać w panelu. Bez tego niewiele się nauczymy, po prostu musimy wejść w panel, poklikać, zobaczyć jak on wygląda, oczywiście pod nadzorem trenera. Nie znaczy to, że nie mamy też teorii, bo tak się nie da. Nie da się na przykład nauczyć ludzi, w jaki sposób stworzyć strategie content marketingową nie tłumacząc, czym jest content marketing, jakie są styki naszych treści z klientem na różnych etapach jego ścieżki zakupowej.
To, co oferujemy to miks zajęć bardzo mocno praktycznych, oblanych sosem teoretycznym, bo to są rzeczy, które muszą iść w parze. Zawsze tak było, nawet jeżeli mamy bardzo praktyczne zajęcia, na których klikamy, to trzeba wiedzieć, co i jak klikać, więc teoria jest za każdym razem bardzo istotnym elementem dydaktyki.
Praca końcowa, którą trzeba złożyć, żeby studia skończyć, również ma formę praktyczną. Opowiedz o niej więcej.
To jest świetne. Jeszcze gdy byłem studentem, było to troszkę stresujące, ale dla wielu osób ta praca końcowa jest pierwszą strategią, za którą się bierzemy. Ogólnie w marketingu jest tak, że dużo łatwiej się działa, chwytając szablę w dłoń. Może coś się uda, a czasem po latach dopiero wychodzi, że to się udać nie mogło. Dlatego z jednej strony mamy do przygotowania analizę, bo bez analizy nie da się zrobić strategii, a praca zaliczeniowa jest właśnie strategią marketingową. Od razu uspokajam, bo jak myślimy o strategii marketingowej, to często z tyłu głowy jest takie opasłe tomisko, gdzie jest mnóstwo stron, dziwnych skrótów, z których niewiele wynika. Ale to niekoniecznie jest potrzebne, chcemy właśnie w strategii znaleźć sensowne ścieżki dotarcia do klienta. Również fundusze, którymi chcemy operować, żeby trafić do naszego potencjalnego klienta. Natomiast to wszystko jest stworzone w połączeniu z celami biznesowymi, które sobie stawiamy.
My oczywiście w tym pomagamy, to nie jest tak, że student przychodzi, a my mówimy „masz zrobić strategię” i umywamy rączki, bo to nie wyjdzie. Dlatego też w toku studiów mamy przewidziane po pierwsze konsultacje strategiczne i konsultacje dotyczące analizy, które robi Karolina. Ale mamy też cały blok warsztatu strategicznego, gdzie działamy podczas zajęć ze studentami, żeby te pozornie trudne ruchy, w szczególności kiedy to się robi za pierwszym razem, bardzo mocno ułatwić. Pokazać pewne schematy dotarcia do klienta, aby ta strategia miała szansę być skuteczna i możliwa do wdrożenia. Dla mnie akurat ten element pracy jest niesamowicie wartościowy. To on spina wiele ścieżek marketingowych, które normalnie byłyby fruwające dookoła i oderwane od siebie, w jedną spójną całość, która ma pracować na rzecz realizacji naszych celów biznesowych.
Wszyscy absolwenci Nowego marketingu, których znam, zwracają uwagę na to jak istotne jest dla nich to, że cały czas są ze sobą w kontakcie ze sobą i z wykładowcami, a także mają przestrzeń na konsultację i spotkania. Oczywiście studia podyplomowe służą do zdobywania wiedzy, ale ważny jest też networking i budowanie relacji. Powiedz coś więcej o tym, jak wyglądają relacje w grupie i o tym, co robicie w grupie na Facebooku.
Musielibyśmy to podzielić na kilka wątków, bo teraz jako kierownik merytoryczny mam słaby udział na grupie Facebooku. Natomiast jako absolwent mogę powiedzieć, że ten aspekt networkingu, o którym wspomniałaś, był szalenie istotny. Do teraz współpracuję z kilkoma osobami, które poznałem na studiach i razem ze sobą pracujemy, co jest bardzo fajne. Na przykład, okazało się, że część osób po studiach stwierdza „kurczę Google Ads jest świetny, analityka jest świetna, będę się w tym rozwijać”. Teraz mogę z takimi osobami nawiązać kontakt. Te relacje są trwałe, bo osoby, z którymi się poznałem jako student, też trafiły w różne miejsca. Jesteśmy z częścią osób w kontakcie, nigdy nie jest tak, że ze wszystkimi, ale mamy grupę osób, z którymi się regularnie słyszymy. Ja akurat jestem spoza Poznania, więc nie mogę co chwilę wychodzić na piwo, ale możemy się po prostu zobaczyć, posłuchać, pogadać na Slacku jeżeli akurat pracuję nad jakimś projektem. Jest rzeczywiście grupa na Facebooku dla studentów i uważam, że jest to fajna sprawa.
W ostatnich latach, gdzie większość pracy była zdalna, w jakiś sposób trzeba się było umieć komunikować, a my jesteśmy na Nowym marketingu, gdzie właściwe, gdybyśmy się uparli, nawet nie trzeba się widzieć na żywo, wszystko da się zrobić zdalnie. Stąd też dodatkowa grupa, gdzie są dodani studenci i wykładowcy, na której można zawsze zadać pytania. Ja najczęściej jestem obecny na Facebooku, więc też staram się na bieżąco odpowiadać na pytania, żebyśmy byli w kontakcie. Nie wiem, czy mogę o tym mówić, ale na piwo też staram się chodzić, bo to ważny element. Również mogę to robić jako kierownik merytoryczny, nic się nie stanie. Jak ktoś chce, może się napić herbaty, niczego nie zabraniam.
Jak wygląda ścieżka kariery po studiach? Wspomniałeś już, że są wśród słuchaczy osoby, które chcą się przebranżowić, niektóre udoskonalić, a niektórzy wchodzą w głębiej w jakiś obszar specjalizacji. Jak wygląda rynek pracy dla specjalistów marketingu internetowego obecnie?
Trzeba wejść na Rocket Jobs i sprawdzić, bo rynek wygląda całkiem nieźle. Są oferty na różne stanowiska za fajne pieniądze, a możliwość specjalizacji też jest ogromna. Po pierwsze, w toku studiów mamy podane całe spektrum działań marketingowych. Mamy też możliwość sprawdzenia co nam się podoba a co nie, zatem na tym etapie jesteśmy w stanie się już wyspecjalizować. A nie ukrywajmy, że są tematy w marketingu dobrze płatne. To są specjaliści od reklamy, specjaliści od contentu wysokiej klasy, stanowiska managerskie związane z marketingiem, na których trzeba w jakiś sposób wydelegować zadania. Więc praca tutaj zdecydowanie jest i nie mówimy o pracy za najniższą krajową, bo jak człowiek specjalizuje się i jest dobry w tym co robi, to jest w stanie zdobyć fajną pracę i to naprawdę widać na Rocket Jobs. Teraz mówimy ogólnikami, a nie rzeczami takimi stricte biznesowymi, które są twarde. Jedna znajoma w tej chwili jest zastępcą managera marketingu w całkiem fajnej, dużej firmie. Ogarnia tam cały marketing i to dwa, trzy lata po studiach. Była w stanie się mocno rozwinąć w różnych obszarach, które były dla niej kluczowe. Jan, który też z Tobą rozmawiał, poszedł w kierunku Google Ads i robi to świetnie. Tak naprawdę potrzebne są zajęcia, później wejście głębiej w temat i zaczyna to działać całkiem fajnie.
Gwiazdka dla tych, którzy tego odcinka jeszcze nie słyszeli. Jan Szofer, czyli kierownik merytoryczny studiów Product & Brand Management, również związany z nowym marketingiem.
Ze studentami Nowego marketingu spotykam się w różnych firmach na stanowiskach marketingowych, wiem, że do Collegium Da Vinci też trafiają, Generalnie, na dobrych specjalistów zawsze będzie zapotrzebowanie. A wydaje mi się, że nadal jest tak, że przez ten schemat pofragmentowanego marketingu specjalizacje są wąskie i znalezienie kogoś, kto ogarnia jedną specjalizację i to jest naprawdę bardzo duża wartość na rynku pracy. Po prostu wiemy więcej, wiemy, jak te elementy na siebie wpływają, potrafimy zaplanować marketing, ale też rozmawiać z innymi specjalistami. To jest absolutnie świetne.
Czuję się już przekonana ale gdyby ktoś przekonany jeszcze nie był, gdzie można cię znaleźć, poznać lepiej, zadać ewentualne pytania.
Znaleźć mnie jest dość prosto. Wystarczy wpisać szymonglogowski.pl, żeby trafić na moją stronę internetową. Dużo bardziej polecam jednak wpisać taką frazę na YouTube, gdzie na kanale mam całkiem sporo treści edukacyjnych. Lubię mówić, co być może słychać, i lubię czasem komuś coś podpowiedzieć, stąd też YouTube. Można mnie znaleźć na Facebooku, również na LinkedIn wpisując imię nazwisko i na pewno się znajdziemy, na stronie Collegium Da Vinci też raczej nie będzie problemu, żeby trafić na mój kontakt.
Zapraszamy do zapoznania się ze szczegółami programu studiów Nowy marketing. Cenniki, zniżki i inne interesujące informacje są dostępne na stronie.