Zostałam, bo miałam dokąd wracać – Collegium Da Vinci Poznań
09 września 2019
dr inż. Janina Rudowicz-Nawrocka - Wykładowca

Zostałam, bo miałam dokąd wracać

Opowieść w ramach projektu „Ciekawych ludzi historie”

Janina Rudowicz-Nawrocka

Dziekan Wydziału Informatyki i Komunikacji Wizualnej

„Jestem wykładowcą, nauczycielem, przede wszystkim uczę studentów, ale staram się, żeby to nie było tylko uczenie konkretnego przedmiotu. Dla mnie ważne jest wskazywanie postaw, poszerzanie horyzontów, otwieranie ludzi na różnorodność i to staram się robić na co dzień, nie tylko na uczelni”.

Jesień 1992. Dumna i szczęśliwa zaczęłam studia na informatyce.

Wyjazd z domu, nowe miejsca, ludzie, sposób życia. Wszystko ekscytowało i zaciekawiało. Jednak już po pierwszym tygodniu wiedziałam, że będzie ciężko. Zajęć dużo i to dość egzotycznych dla dziewczyny po ogólniaku. Ulubiona matematyka w tylu postaciach, że ogarniał mnie podziw i strach jednocześnie. Rany, jak ja dam radę? Panikowałam i natychmiast sobie odpowiadałam: Nic to, inni dali, to i ja dam.

I jak to zwykle bywa, łatwiej było powiedzieć, trudniej wykonać.

Do tej pory pierwszy semestr na studiach uważam za najtrudniejszy, najgorszy, najbardziej dołujący czas w całym moim życiu. Zajęcia i materiał trudne do opanowania, rezygnacje kolegów i koleżanek ze studiów trudne do przyjęcia, a relacje z wykładowcami może najtrudniejsze. Mój świat, szkolny świat uczennicy z paskami na świadectwach, okazał się domkiem z kart. Ciosy sypały się zewsząd, a jednym z dotkliwszych było odejście ze studiów koleżanki z klasy, z którą trzymałam się razem. Pamiętam, że to był czwartek. Po powrocie z ćwiczeń z analizy matematycznej, powiedziała po prostu: jadę do domu, nie wracam.

Oczywiście też myślałam, żeby zrezygnować, ale co potem? Czekać na kolejną rekrutację i startować na… No właśnie, na co?

A jeśli się nie dostanę? W tamtych czasach dostanie się na studia czy zmiana kierunku nie były tak powszechne jak dziś. A ja nie byłam dość odważna i przebojowa. Nie lubiłam się też poddawać. Rezygnację postrzegałam jako porażkę. Nie widziałam żadnej pociągającej alternatywy. Zostałam. Powtarzałam: zostaję do sesji, jak nie zdam i mnie wyrzucą – mówi się trudno – jednak będę wiedziała, że uczciwie próbowałam.

„Czułam się zagubiona, przerażona, przytłoczona wiedzą, którą trzeba było opanować.
– „Panienki rozumieją?” Jak dobrze pamiętam to pytanie! Byłam na skraju wytrzymałości, a do sesji było ciągle wiele długich tygodni.
– Po co to wszystko? – rozbrzmiewało w mojej głowie coraz mocniej”.

Aż nadeszła przerwa świąteczno-noworoczna. Rozjechaliśmy się do domów.

Wigilijny wieczór. W małym domu cicho, spokojnie, ciepło. Ogień buzuje w starym piecu. Przygotowuję z siostrą wigilijną wieczerzę. Mama, tata… nie pamiętam, kto jeszcze. I nie pamiętam, czy podzieliłam się z najbliższymi opłatkiem? Jak tylko zgromadziliśmy się wokół stołu, wybuchłam płaczem. Nie mogłam się uspokoić. Wyszłam do drugiego pokoju i tam ryczałam dalej. I wtedy przyszedł do mnie tata.

Usiadł obok mnie, wziął za rękę. Córeczko, co się dzieje? – zapytał z troską. Nigdy tak się przecież nie zachowywałam. Ale jak mogłam mu to wszystko wytłumaczyć? Nie w tym stanie, nie w tej chwili. Jednak mój mądry, spracowany tata wiedział o mnie dużo więcej, niż mi się wydawało. – Przecież zawsze masz gdzie wrócić – usłyszałam. A potem mnie przytulił i siedzieliśmy razem dalej. Aż się uspokoiłam.Aż nadeszła pasterka.

Czy w tamtym momencie miałam świadomość, jak ważna jest ta chwila, jak ważne jest to zdanie? Nie wiem. Na studiach wytrwałam. Dałam radę. Pierwsza sesja minęła i to chyba bez żadnej poprawki, bo pamiętam dwa tygodnie leniwych ferii.

Zostałam magistrem inżynierem informatyki, specjalność sieci komputerowe. Pracowałam jako administrator sieci, informatyk od wszystkiego (w latach 90. było to jeszcze możliwe), wdrożeniowiec i szkoleniowiec. Oswajałam ludzi różnych profesji z komputerami i odkryłam, że zdecydowanie wolę pracę z ludźmi niż z maszynami. Zauważył to jeden z moich szefów i zaproponował mi pracę na uczelni, na nowym kierunku, na informatyce. A że nie mówię „nie”, zanim czegoś nie spróbuję, to zostałam wykładowcą na Akademii Rolniczej, a chwilę później, równolegle, w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa, obecnie w Collegium Da Vinci.

Mając w pamięci moje własne trudne studiowanie i rozterki, staram się, by dla studentów, których uczę, żaden semestr nie był najgorszym czasem w życiu.

Projekt „Ciekawych ludzi historie”

Historia Collegium Da Vinci to przede wszystkim historie ludzi, którzy ją tworzą – historie ludzi ciekawych, na co dzień pracujących w CDV. Wielu z nich zdecydowało się opowiedzieć o uczelni spisując swoje wspomnienia… oddając w ręce czytelników kawałek siebie. Opowieści prorektora i dziekanów, kierowników katedr i pełnomocników, a także dyrektorów i specjalistów w pionie administracji, najlepiej powiedzą Wam kim jesteśmy i jakie wspólnie tworzymy miejsce.

Publikację „Ciekawych ludzi historie” zrealizowaliśmy we współpracy z dr Moniką Górską – reżyserem, wykładowcą, autorem, mentorem, twórcą Mistrzowskiej Szkoły Storytellingu Biznesowego online i jej Fabryką Opowieści.

Pobierz całą publikację w pliku PDF: Ciekawych ludzi historie